niedziela, 4 listopada 2012

COMA - CK Wiatrak

Cena biletu jak zwykle lekko mnie zaszokowała, lecz przecież lata doświadczenia nauczyły mnie, że jednak na TEN zespół warto wydać trochę więcej. Ucieszyłem się również z wiadomości, iż ilość biletów została wyprzedana przed dniem koncertu. Taka informacja zawsze prognozuje dobrą zabawę w doborowym towarzystwie!
Wpierw na scenie zagościł Black Jack, by przygotować zgłodniałą Comy publiczność. Miałem to szczęście, że wszedłem do legendarnego już Wiatraka podczas supportu, gdyż zespół nijak przypadł mi do gustu. Nie musiałem zatem czekać zbyt długo, by zabrali swoje gitarowe manatki i ustąpili miejsca tym, dzięki którym sobotni wieczór stał się znów na chwilę krainą magii.
Grubo po godzinie dwudziestej właśnie tak się stało. Rozpoczęli jak zwykle - Zaprzepaszczonymi siłami, które idealnie spełniają rolę pierwszego numeru. Utwór oddaje tak na prawdę, czym jest na scenie zespół Coma. To wizytówka tego, co ma się dziać przez następne ponad dwie i pół godziny grubej zabawy.
Ck Wiatrak
Patrząc na poprzednie setlisty wielce się ucieszyłem. Mało może było kawałków z Czerwonego Albumu, które według mnie na koncertach wychodzą wielce zacnie. Na szczęście Coma nadrobiła kawałkami, które miałem okazję słuchać pierwszy raz na żywo. Nowe wykonanie Parapetu pozytywnie zaskoczyło, Roguc stworzył niebanalną atmosferę. Sceniczny Wilk widocznie miał wczoraj rękę do koła fortuny, gdyż po ostrzejszych kawałkach ( Deszczowa piosenka, Tonacja, Nie ma Joozka, Transfuzja ) nastąpiły same wolniejsze, gdzie można było lekko odetchnąć i tak już z czystym sumieniem wsłuchać się w to, co autor piosenek chcę nam przekazać, a także pobujać się w prawo i lewo, poddając ciało swoistemu transowi.  Był wspomniany Parapet, była Widokówka. Ku mojej wielkiej uciesze zagrali także 0Rh+, którym rozpoczynać zwykli Czerwoną Trasę. Na końcu przyszedł czas na rzadko wykonywane live 100 tysięcy jednakowych miast. Cała sala jak na zawołanie przycupnęła na podłodze Zabrzańskiego Wiatraka, by w spokoju wysłuchać tego lirycznego arcydzieła. Każdy dzierżył w dłoni odblaskową bransoletkę, przez co cała sala Wiatraka mieniła się kolorami tęczy.
Tradycyjnie już na trasie, upamiętniającej 15lecie istnienia Comy, przerwy w utworach zostały wypełnione krótkimi filmikami, przypominającymi zespół z lat "dziecięcych". Szczerze powiedziawszy ten aspekt mógł być dopracowany nieco bardziej, wyświetlone na poważnie na bardziej profesjonalnym sprzęcie. Ale cóż... z drugiej strony nie przyszliśmy do klubu na film, ale na koncert. Podczas Leszka Żukowskiego Piotr Rogucki, a ściślej mówiąc Witos poprosił na scenę koleżankę z tłumu, by razem z wokalistą mogła poddać się przyjemności odśpiewania hymny Comy. Cóż. skąd Witos mógł wiedzieć, że koleżanka Karolina nie zna dokładnie słów...
Pomijając zatem te małe niedogodności z czystym sumieniem powiem, że Coma spełniła swoje zadanie w stu procentach. Oczekiwania czegoś nowego na scenie zawsze zostają zaspokojone, Rogucki i reszta za każdym razem znajdują pomysł, jak zabawić publiczność tak, by koncert nie został zapomniany następnego dnia. Wszak jak dla mnie, i tak nic nie przebije koncertu promującego ostatni album, ale to tylko moje odczucie i każdy ma prawo wyrazić na ten temat swoje zdanie:) Tematem końca, powiem więc, że sobotni COMcert wypadł bardzo zadowalająco! Cieszy mnie fakt, że CK Wiatrak jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie Coma zawituje regularnie, zawsze tworząc niebanalną atmosferę! Teraz zostaje tylko ubogacić moją prywatną kolekcję...

3 komentarze:

  1. Kurcze, no tym razem akurat nie byłam :<

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjątkowy,magiczny... Warto było wydać 45zł , lecz następnym razem warto będzie dopaść osobę która spierdoliła LESZKA.

    Wzruszył mnie ten tekst ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może lepiej po prostu osobiście zaśpiewać, niż się mścić^^

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...