Kiedy
człowiek posiada wokół siebie wszystko, co jest mu potrzebne do
samozaspokojenia, nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistości która go otacza.
Szczęście bywa zabójcze, bo zaślepia. Pamiętam dobrze dzień, kiedy musiałem
powiedzieć na głos kilka bzdur, odnośnie tego, że wszystko będzie dobrze, że
przecież nie na niej świat się kończy. Wtedy przez chwilę, któryś już tam raz w
życiu, poproszony... a może przymuszony zostałem do pełnienia funkcji dobrego
przyjaciela. Oczywiście owe szczęście także w jakiś sposób wyparło ze mnie
wrażliwość na inne krzywdy, bo co mi tam, że komuś źle się żyje, skoro ja
jestem pewien, że to właśnie mnie się spełnia od dawna oczekiwane marzenie. I
tak właśnie recytowałem do męskich, płynących naprzeciw mnie łez słowa, które
są automatycznym wierszem na cudze bolączki. Straszna jest przyjaźń, w którą
wkrada się lekka nutka szyderstwa. Na szczęście jej staż pozwala mi mieć
pewność, że takie wybryki są może nie do końca fair, ale i jakoś szczególnie
nie zaważą na dalszych losach znajomości. Teraz, ów płaczący chłopak żyje sobie
całkiem nieźle ( szczerze mówiąc zazdroszczę jego umiejętności całkiem
szybkiego wychodzenia z uczuciowych męczarni ) a to ja, ten pewny siebie,
zapatrzony ślepo w utopijną przyszłość głupek, zająłem jego miejsce.
Samotnie siedzę naprzeciw loży szyderców, która składa się z tych wszystkich
dobrych wspomnień, które miałem przyjemność przeżywać. Szczerze powiedziawszy
nie wiem, czy podczas dobrego czasu, trzeba mieć pewność, że on się kiedyś
skończy? Czy wtedy żyje się gorzej, bo z obawami nadchodzącej klęski, czy
lepiej, bo przygotowuje się siebie samego do nieuchronnej porażki i zmiany. Sam
nie wiem, czy chce znać odpowiedź na to pytanie.
Może i w najlepszych chwilach wkradają się
wątpliwości. Nikt chyba tak do końca nie wie, jak będzie wyglądało jego życie
za kilka miesięcy czy lat. Skoro teraz wszystko skończyło się za sprawą nagłej
zmiany poglądów i uczuć, to czemu taka zmiana nie miała by nastąpić kiedyś tam
jeszcze? Wiem, że ten zabieg bywa bardzo plastyczny i nieoczekiwany, dlatego
mam nadzieję, że kiedyś będę siebie karał za te słowa. Na teraźniejszą chwilę
jednak czuje wewnętrzną potrzebę wypowiedzenia ich na głos: nigdy nie znajdę kogoś
równie dobrego, bo przecież każdemu odpowiada tylko jedna osoba.
- A któż ci powiedział - rzekł widzący chaos jego myśli
garbus - że miłość musi być dobra? Na
Szerń, żeglarzu, w imię tego uczucia popełniono na świecie więcej zbrodni niż w
imię czegokolwiek innego, wyjąwszy może władzę! To najbardziej podstępne,
okrutne i zaborcze uczucie, jakie może dotknąć człowieka, wyzwala bowiem inne:
zawiść, zazdrość i gniew. Wszystko, co w nim dobre dotyczy tylko jednej osoby.
Pomyśl zatem, synu, nim nazwiesz znów dobrym owo coś, nie będące niczym innym
jak kaleką, wynaturzoną, przepoczwarzoną przyjaźnią, która zaiste jest wzniosła
i piękna. Mówię ci z całą mocą, że bez miłości świat byłby szczęśliwszy, pod
warunkiem, że pozostałaby na nim przyjaźń.
Feliks W. Kres
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz