piątek, 29 listopada 2013

Listopadowy stos książkowy



Tym razem Fabryka Słów całkowicie zdominowała nowy stos. Większość pozycji i tak póki co spocznie w domowej biblioteczce, czekając na swoją kolei (być może kolejny raz). Spis:







Listopad także był o tyle szczęśliwy, że udało mi się zdobyć autograf znanego polskiej literaturze pisarza fantastyki - Jakuba Ćwieka. Spotkanie miało miejsce w Zabrzańskiej Galerii, dokładnie rzecz biorąc w księgarni "Victoria", której swoją drogą niezmiernie dziękuje za zorganizowanie tak miłego wieczoru. Księgarnia już teraz zapowiedziała kolejnego gościa - Krzysztofa Piskorskiego. Rozmowa z autorem odbędzie się w połowie grudnia, zatem zapraszam zainteresowanych, bo warto!




czwartek, 28 listopada 2013

Andrzej Pilipiuk - Carska Manierka

Andrzej Pilipiuk - Carska Manierka

Nie tak dawno miałem okazje napisać tutaj kilka ciekawych słów o Szewcu z Lichtenrade i kiedy wydawałoby się, że mój apetyt na Pilipiuka powoli znów daje o sobie znać, oto na światło dzienne wychodzi jego całkiem nowy tom opowiadań. Jak wspominałem poprzednio, autor właśnie w swoich krótkich formach literackich sprawdza się, jak dla mnie, najlepiej. Jego niezwykle płodny w pomysły umysł nie raz zaskoczył mnie niebywale interesującymi historiami, dlatego i tym razem przystąpiłem do lektury pełen nadziei na znakomicie spędzony czas. Na szczęście się nie rozczarowałem!

Nowy zbiór opowiadań "Wielkiego Grafomana" zawiera osiem tekstów, z czego aż pięć poświęconych jest młodemu, interesującemu się historią i lubiącemu zagadki mężczyźnie - Robertowi Stormowi. Prócz tego, w dwóch historiach pierwsze skrzypce gra znany już nam doskonale doktor Skórzewski. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się z przeszłymi czasami. Przyjdzie im poszukiwać zaginionej Arki Noego, będą poszukiwać polskiego złota a także rozwiązywać zagadkę wyprawy Kolumba w alternatywnej rzeczywistości polskiej ziemi. Po raz kolejny autor pokazuje nam, jak bujną ma wyobraźnie. Pilipiuk znów przelewa na karty swojego tomu wielką miłość, jaką darzy archeologie. Połączenie historii z nieco fantastyczną fabułą, zagadkami i charyzmą głównych bohaterów, daje nam świetne opowiadania, pełne szybkiej akcji, tajemnicy i elementów zaskoczenia.

Po lekturze, którą pochłonąłem w niespełna dwa dni, pozostaje mi niezwykły apetyt na dalsze przygody postaci wykreowanych przez Pilipiuka. Za każdym razem nowa książka owego autora napawa mnie wielkim entuzjazmem. Jego dzieła, ostatnimi czasy jako jedyne, przysparzają mi tak wielkiej przyjemności z lektury. Mam nadzieję, że autor póki co nie przystopuje i już w przyszłym roku uraczy swoich fanów kolejnym, równie dobrym tomem opowiadań bezjakubowych. Polecam serdecznie!


Wyd.: Fabryka Słów
Miejsce/data: Lublin 2013
Ilość stron: 352
Moja ocena: 8/10


sobota, 16 listopada 2013

Obecność.


          Tak bardzo często wątpisz, że istnieją. Nigdy nie bierzesz na poważnie plotek, świadectw, opisów. Sceptycznie do nich podchodzisz, ale myślę, ze to rodzaj obrony. Zwyczajnie w świecie się ich boisz i wypędzasz z głowy wszelkie dowody na ich istnienie. One to wiedzą i co najlepsze – stanowi to dla nich nie lada gratkę. Żywią się twoim strachem, a wtedy kiedy najbardziej chcesz wątpić, przeżywają istną ucztę. Specjalnie nie pokazują ci się przy pierwszej lepszej okazji, bo co by to dało? Czekają, aż zostaniesz sam w domu. Spokojnie siedzą w ukryciu, patrząc jak gasisz światła, zapalasz świeczkę i zaczynasz słuchać smutnych piosenek. Patrzą na ciebie z najciemniejszego konta pokoju, obserwują za twoich pleców, bądź uciekają na drugą stronę lustra, jeśli masz zbyt szybkie i wprawne oko. A kiedy już upewnisz się, że sam siebie nakręcasz, kiedy wmówisz sobie, że to wymysł twoich fantazji, spowodowany zbyt dużą dawką paranormalnych dokumentów czy filmów o egzorcyzmach, wtedy wychodzą. O nie, nie pokażą ci się od tak, w pełni, dumni i z wypiętą klatą. Nie. Najpierw będą cichutko przechadzać się z miejsca na miejsce, tak, byś odwracał głowę w stronę ciemności. Później usłyszysz lekkie skrzypnięcia starej podłogi, stukot zawsze milczącej lodówki, czy delikatne strzyknięcia całkowicie przecież nowych mebli z Ikei. A kiedy twoje serce zabije odpowiednio szybko, zbliżą się na tyle, że doświadczysz czyjeś obecności tuż obok. Czasami poczujesz na kołdrze tajemniczy ciężar, czasem lekkie łaskotanie odsłoniętej kończyny.  Nie zmaterializują się dla ciebie, będą powolutku czerpać radość z utraty twojej pewności siebie. Będą odwracać twoją głowę w kierunku szybko migającego płomienia świeczki, byś wiedział, że podmuch wiatru nie jest tutaj przypadkiem. Wtedy właśnie zaczną się z tobą bawić. Będziesz widział ich tylko kątem oka, nigdy w całości. Będą przemykać przez przedpokój właśnie wtedy, gdy nie będziesz patrzył. Nie, to wcale nie złudzenie optyczne – to właśnie oni. Ich sylwetki, ledwo widoczne, przechadzać się będą w każdym możliwym miejscu. Raz poczujesz oddech tuż nad prawym uchem, drugi raz ktoś przebiegnie przez twoją kuchnię w zupełnie innym kierunku.
          Rzadko kiedy działają same, wolą towarzystwo – wszak kiedyś też byli ludźmi. Mają swoją normalną postać, ale po co miałby ją używać, kiedy udawanie czołgającej się po ziemi, straszliwej kreatury budzi w tobie większy strach niż cokolwiek innego…
          Denerwuje ich za to, kiedy nabierasz pewności, kiedy zdajesz sobie sprawę, że są obok, ale się nie boisz. Witasz się z nimi i specjalnie częstujesz lekko szyderczym uśmiechem. Wtedy się złoszczą, bo zmniejsza się ich pole popisu. Jeszcze częściej wariują, kiedy ich obecność bierzesz za codzienność i co gorsza - zaczynasz o nich pisać… Kiedy sam dajesz świadectwo ich obecności, wtedy przeginasz, trafiasz na ich czarną listę. To ciekawe doświadczenie, bo nie wiesz co mają w zanadrzu. Czujesz ich coraz bliżej, są tuż za tobą. Krzesło zaczyna lekko drzeć a adrenalina przyjemnie buzuje. Są obo………………….

środa, 6 listopada 2013

CELESTE - szort


CELESTE

Kapitan „Sharka” dumnie wpatrywał się w  ostatnie chwile tonącego statku. Od zawsze stanowiło to swego rodzaju lekarstwo dla zbolałej, ale ciągle bezlitosnej duszy mężczyzny. Kilka drewnianych belek sterburty dogasały na tafli zimnego Atlantyku. Pomimo radości, ciągle miał w głowie ten nieznany język ofiar i lęk jaki wywierał na piracie. Przepłynął już całą kule ziemską i to nie jednokrotnie, pływał po wodach, które uważane były za przeklęte, nie istniał port morski, do którego nie zawitał, także z czystym sumieniem mógł rzecz, że zna każdą narodowość na tym nędznym, umierającym świecie. Ale ten język… Postanowił jeszcze raz spróbować porozmawiać z jeńcem. Wziął w rękę butelkę rumu, szybkim ruchem kciuka odkorkował i wziął obfity łyk. Przyjemne ciepło rozlało się w jego brzuchu. Skinął głową na majtka pilnującego kajuty i wszedł do środka. Na krześle, tyłem do niego  siedziała dziewczyna. Usiadł naprzeciwko.
 - Jak masz na imię?- chciał brzmieć jak najbardziej ufnie, ale martwił się, że piractwo wypleniło jego wszelkie pozytywne uczucia już dawno temu.
Dziewczyna otwarła buzię, chcąc wydusić jakieś słowa, ale  zaraz zaprzestała. Pokiwała ze zrezygnowaniem głową i smutno spojrzała na kapitana.
 - Nie umiesz powiedzieć, ale rozumiesz, tak?
Jego towarzyszka lekko się pobudziła, i tym razem kiwnęła potakująco głową.
 - A więc ja jestem Eryk, a ty jesteś moją własnością…
Kobieta nagle poruszyła się. Przestraszona zaczęła siłować się z węzłami, jednak te mocno trzymały. Na twarzy pirata pojawił się uśmiech zadowolenia. Nic nie cieszy tak, jak bojaźń ofiary. Ma ją w rękach, jak kukiełkę, może decydować o jej losie. Pewien kupiec, którego więził na statku, tuż przed straceniem głowy wykrzyczał mu w twarz, że posiada syndrom Boga. Coś w tym było. Przecież kto nie cieszył by się z takiej władzy, silniejszej niż posiadłość, pieniądze, czy ogólnie bogato prowadzony styl życia – władzy życia i śmierci. Mógł decydować o czyimś losie, siłą zabrał kogoś z jego drogi życiowej, by teraz stać się panem i władcą.
 - Nie bój się, pobawię się z tobą chwilę, a później… później poczujesz ulgę, śmierć nie jest straszna, zobaczysz – podszedł do niej na wyciągnięcie ręki. Dziewczyna z kolei zaczęła panikować jeszcze bardziej, co spowodowało, że z impetem upadła na ziemię, dalej przyczepiona do krzesła. Dopiero teraz ujrzał jej twarz w całości. Wyłaniała się spośród kruczoczarnych włosów, które przedtem były zlepione w jeden kłębek. W jej oczach było coś niepokojącego. Prócz strachu pirat zobaczył w nich przestrogę, ostrzeżenie… jednakże niewiadomo dlaczego, powodowało to u niego coraz większe podniecenie. Wyjął zza pasa wielkie ostrze i jednym ruchem przeciął więzy. Dziewczyna zwęszyła w tym swoją szanse, jednak kapitan nie był głupi, mocno chwycił za jej nadgarstki i przyciągnął do siebie. Nie ważyła zbyt wiele, szczupła i delikatna była niczym mysz w łapach głodnego kocura.
Chwycił ją za szyję i przygwoździł do ściany, wpatrywał się w jej oczy, które dalej powodowały owe mieszane uczucia. „Pożałujesz tego, obiecuje Ci” – rozległ się głos w jego głowie.
 - Co do stu diabłów?! – zadziwiony kapitan uderzył dziewczyną ponownie w ścianę – To twoja sprawka?
„Jestem Celeste, pani Atlantydy, księżniczka wszystkich mórz, czarodziejka wód” – tym razem głos w głowie kapitana był o wiele bardziej groźny, lecz to dodatkowo go pobudziło.
 - Na moim statku jesteś niczym, jesteś rzeczą, nie człowiekiem, tym bardziej żadną księżniczką, jesteś tylko kupą mięsa – powiedział z pogardą Eryk. Następnie uderzył ją z całych sił w twarz. Lekko zdezorientowana straciła na chwilę grunt pod nogami. Pirat oparł dziewczynę o stół, podwijając jednocześnie w górę jej suknię. Sam rozpiął guziki i opuścił spodnie…
Jej jęki słychać było aż do zachodu słońca, dopóki nie skonała od ciosów twardych pięści.

*

Eryk powoli obudził się ze snu. Przetarł zaspane oczy, wstał z koji i założywszy buty wyszedł na statek. To co zobaczył, zamroziło jego dech w piersiach. Widział już bardzo wiele w swoim życiu, sam pastwił się nad ludźmi w niewyobrażalnie brutalny sposób, ale to przerastało nawet jego występki. Cała załoga tkwiła w jednym miejscy, tuż obok masztu. Leżeli w różnych pozycjach, porozciągani w nienaturalny sposób, każdy z zastygłym grymasem strachu na twarzy. We wszystkich ciałach znajdowała się niemała dziura. Podszedł powoli do grupy martwych piratów i z  trudem powstrzymywał odruch wymiotny - każdy z nich mocno zaciskał w dłoni swoje serce.
 - Witaj piracie – znajomy głos rozległ się zza jego pleców. Odwrócił się szybko i… zdębiał. Naprzeciw niego stała Celeste. Była piękna, bez śladów wczorajszych siniaków. Na jej ustach gościł uśmiech.
 - Ty… - tylko tyle udało się wydusić z ust Eryka.
 - Tak, przyszłam odebrać swoją należność, ostrzegałam cię, że pożałujesz.
Gdy podeszła do niego, był sparaliżowany. Nie mógł ruszyć żadną częścią ciała. Zastanawiał się, czy to sprawka tej wiedźmy, czy pierwszy raz w życiu zawładnął nim strach. Nie protestował gdy wyrywała mu serce.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...