środa, 6 listopada 2013

CELESTE - szort


CELESTE

Kapitan „Sharka” dumnie wpatrywał się w  ostatnie chwile tonącego statku. Od zawsze stanowiło to swego rodzaju lekarstwo dla zbolałej, ale ciągle bezlitosnej duszy mężczyzny. Kilka drewnianych belek sterburty dogasały na tafli zimnego Atlantyku. Pomimo radości, ciągle miał w głowie ten nieznany język ofiar i lęk jaki wywierał na piracie. Przepłynął już całą kule ziemską i to nie jednokrotnie, pływał po wodach, które uważane były za przeklęte, nie istniał port morski, do którego nie zawitał, także z czystym sumieniem mógł rzecz, że zna każdą narodowość na tym nędznym, umierającym świecie. Ale ten język… Postanowił jeszcze raz spróbować porozmawiać z jeńcem. Wziął w rękę butelkę rumu, szybkim ruchem kciuka odkorkował i wziął obfity łyk. Przyjemne ciepło rozlało się w jego brzuchu. Skinął głową na majtka pilnującego kajuty i wszedł do środka. Na krześle, tyłem do niego  siedziała dziewczyna. Usiadł naprzeciwko.
 - Jak masz na imię?- chciał brzmieć jak najbardziej ufnie, ale martwił się, że piractwo wypleniło jego wszelkie pozytywne uczucia już dawno temu.
Dziewczyna otwarła buzię, chcąc wydusić jakieś słowa, ale  zaraz zaprzestała. Pokiwała ze zrezygnowaniem głową i smutno spojrzała na kapitana.
 - Nie umiesz powiedzieć, ale rozumiesz, tak?
Jego towarzyszka lekko się pobudziła, i tym razem kiwnęła potakująco głową.
 - A więc ja jestem Eryk, a ty jesteś moją własnością…
Kobieta nagle poruszyła się. Przestraszona zaczęła siłować się z węzłami, jednak te mocno trzymały. Na twarzy pirata pojawił się uśmiech zadowolenia. Nic nie cieszy tak, jak bojaźń ofiary. Ma ją w rękach, jak kukiełkę, może decydować o jej losie. Pewien kupiec, którego więził na statku, tuż przed straceniem głowy wykrzyczał mu w twarz, że posiada syndrom Boga. Coś w tym było. Przecież kto nie cieszył by się z takiej władzy, silniejszej niż posiadłość, pieniądze, czy ogólnie bogato prowadzony styl życia – władzy życia i śmierci. Mógł decydować o czyimś losie, siłą zabrał kogoś z jego drogi życiowej, by teraz stać się panem i władcą.
 - Nie bój się, pobawię się z tobą chwilę, a później… później poczujesz ulgę, śmierć nie jest straszna, zobaczysz – podszedł do niej na wyciągnięcie ręki. Dziewczyna z kolei zaczęła panikować jeszcze bardziej, co spowodowało, że z impetem upadła na ziemię, dalej przyczepiona do krzesła. Dopiero teraz ujrzał jej twarz w całości. Wyłaniała się spośród kruczoczarnych włosów, które przedtem były zlepione w jeden kłębek. W jej oczach było coś niepokojącego. Prócz strachu pirat zobaczył w nich przestrogę, ostrzeżenie… jednakże niewiadomo dlaczego, powodowało to u niego coraz większe podniecenie. Wyjął zza pasa wielkie ostrze i jednym ruchem przeciął więzy. Dziewczyna zwęszyła w tym swoją szanse, jednak kapitan nie był głupi, mocno chwycił za jej nadgarstki i przyciągnął do siebie. Nie ważyła zbyt wiele, szczupła i delikatna była niczym mysz w łapach głodnego kocura.
Chwycił ją za szyję i przygwoździł do ściany, wpatrywał się w jej oczy, które dalej powodowały owe mieszane uczucia. „Pożałujesz tego, obiecuje Ci” – rozległ się głos w jego głowie.
 - Co do stu diabłów?! – zadziwiony kapitan uderzył dziewczyną ponownie w ścianę – To twoja sprawka?
„Jestem Celeste, pani Atlantydy, księżniczka wszystkich mórz, czarodziejka wód” – tym razem głos w głowie kapitana był o wiele bardziej groźny, lecz to dodatkowo go pobudziło.
 - Na moim statku jesteś niczym, jesteś rzeczą, nie człowiekiem, tym bardziej żadną księżniczką, jesteś tylko kupą mięsa – powiedział z pogardą Eryk. Następnie uderzył ją z całych sił w twarz. Lekko zdezorientowana straciła na chwilę grunt pod nogami. Pirat oparł dziewczynę o stół, podwijając jednocześnie w górę jej suknię. Sam rozpiął guziki i opuścił spodnie…
Jej jęki słychać było aż do zachodu słońca, dopóki nie skonała od ciosów twardych pięści.

*

Eryk powoli obudził się ze snu. Przetarł zaspane oczy, wstał z koji i założywszy buty wyszedł na statek. To co zobaczył, zamroziło jego dech w piersiach. Widział już bardzo wiele w swoim życiu, sam pastwił się nad ludźmi w niewyobrażalnie brutalny sposób, ale to przerastało nawet jego występki. Cała załoga tkwiła w jednym miejscy, tuż obok masztu. Leżeli w różnych pozycjach, porozciągani w nienaturalny sposób, każdy z zastygłym grymasem strachu na twarzy. We wszystkich ciałach znajdowała się niemała dziura. Podszedł powoli do grupy martwych piratów i z  trudem powstrzymywał odruch wymiotny - każdy z nich mocno zaciskał w dłoni swoje serce.
 - Witaj piracie – znajomy głos rozległ się zza jego pleców. Odwrócił się szybko i… zdębiał. Naprzeciw niego stała Celeste. Była piękna, bez śladów wczorajszych siniaków. Na jej ustach gościł uśmiech.
 - Ty… - tylko tyle udało się wydusić z ust Eryka.
 - Tak, przyszłam odebrać swoją należność, ostrzegałam cię, że pożałujesz.
Gdy podeszła do niego, był sparaliżowany. Nie mógł ruszyć żadną częścią ciała. Zastanawiał się, czy to sprawka tej wiedźmy, czy pierwszy raz w życiu zawładnął nim strach. Nie protestował gdy wyrywała mu serce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...