piątek, 20 grudnia 2013

Obscure Sphinx


Anaesthetic Inhalation Ritual
Muzyka jest dla mnie bardzo ważnym towarzyszem oraz wypełniaczem czasu. W ciągu dnia jest ze mną bardzo często, przez to też mój gust jest dosyć rozciągnięty by zwyczajnie nie uległ znużeniu tematem. Aczkolwiek mimo tego, że słuchać lubię, to jeśli miałbym powiedzieć coś fachowego o danym gatunku to zwyczajnie zabraknie mi słów. Dlatego od razu chciałbym rzec, że nie będzie to jakaś typowa recenzja muzyczna, gdzie pod lupę podejdzie najdrobniejszy dźwięk gitary czy uderzenie bębna. Będzie to raczej zwyczajna opinia osoby, którą owa muzyka ostatnimi czasy zawładnęła. O kim mowa? O zespole Obscure Sphinx. Nie obracam się zazwyczaj w takim gatunku muzycznym, lecz ten zespół zdecydowanie ma w sobie coś, co jak widać przyciąga słuchacza z nieco innej półki.
Prawdą jest, że od kiedy tylko zacząłem słuchać muzyki bardziej namiętnie, to w moich głośnikach/słuchawkach przeważały tylko ostre brzmienia typu: Metallica, Korn, Nirvana. Z czasem jednak tak zaawansowana fascynacja ustąpiła miejsca muzyce punkrockowej, później alternatywnej, a jeszcze później wszelkiej innej, w której mogłem odnaleźć coś fascynującego bądź mądrego. No może prócz muzyki elektronicznej, której do dnia dzisiejszego zwyczajnie nie trawie. Korzenie mojego gustu zatem zdecydowanie są metalowe, utrzymało się to być może gdzieś wewnątrz mnie, lecz na pewno słucham tego typu zespół o wiele, wiele mniej. Jednak gdy usłyszałem pierwsze dźwięki (co najlepsze!) polskiej grupy Obscure Sphinx od razu się zakochałem. Zespół wykonuje muzykę post-metalową, ostrą, ciężką i w dodatku ubarwioną niezwykłym wokalem Zofi Fraś, która w swoich piosenkach gardła z pewnością nie oszczędza. Nie lubię, gdy ktoś drze się do mikrofonu, wydając do tego gamę jakiś dziwnych, pierwotnych wręcz dźwięków. U Zofii, zwanej „Wielebną”, zabieg ten jest jednak wielce mistyczny i …zachwyca.
Void Mother
Całkiem niedawno światło dziennie ujrzał drugi krążek grupy, zatytułowany „Void Mother”. Pierwsza płyta została przyjęta przez krytyków bardzo pozytywnie, dlatego przed zespołem stało nie lada wyzwanie – nagranie czegoś równie dobrego, innego, aczkolwiek mieszczącego się w gatunku (często jest dla mnie tak, że tego typu muzyka jest zwyczajnie monotonna i nudna) post-metalu. Myślę, że Obscure Sphinx stanęło na wysokości zadania, gdyż nowe dźwięki całkowicie dają radę! Po kilku przesłuchaniach stwierdzam, że z przyjemnością grupa wyląduje w moim odtwarzaczu, bym mógł cieszyć się muzyką w każdej wolnej chwili, także poza domem. Na debiutanckim krążku – „Anaesthetic Inhalation Ritual” mamy przewagę znakomitej muzyki, której przewodzi świetnie brzmiąca gitara basowa. To jest właśnie to, w czym zakochałem się najbardziej. Długie kawałki, nieco skąpe w wokal, tworzą muzyczną baśń ukazaną w szarych i mglistych kolorach. Słuchając muzyki Obscure Sphinx przenoszę się do ciemnej krainy, nieznanej i fantastycznej, gdzie nie wiadomo co może mnie spotkać. Wokal „Wielebnej” mimo swojego hardkorowego tonu, niesie za sobą emocje. Każdy dźwięk wydobyty z jej gardła jest w tej całej wyimaginowanej krainie wręcz poetycki. W najnowszej płycie doświadczam tego samego.

Muzyka zespołu wręcz hipnotyzuje. Dzikie, pierwotne okrzyki Zofii Fraś są kwintesencją, nadają całości pazura i tworzą charakter płyty. Nigdy nie sądziłem, że mogę z taką przyjemnością słuchać takiego rodzaju muzyki, w dodatku nie tylko dla zabawy i zagłuszenia zewnętrznego świata. Okazuje się bowiem, że Obscure Sphinx to też dźwięki, przy których można odetchnąć i w pewien dziwny, pewnie dla niektórych niezrozumiały, zwyczajnie odpocząć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...