niedziela, 18 sierpnia 2013

Andrzej Pilipiuk - Szewc z Lichtenrade

Andrzej Pilipiuk -  Szewc z Lichtenrade

Pilipiuk ma dla mnie wielki sentyment, a to dlatego, że właśnie od jego Jakuba Wędrowycza zaczęła się moja przygoda z polską fantastyką, a co za tym idzie z wydawnictwem Fabryka Słów. To właśnie "Zagadka Kuby Rozpruwacza" rozpoczęła moją wielkie upodobanie do tego typu literatury. Ostatnimi czasy jednak, muszę przyznać, że Pilipiuk przeżywa coś w rodzaju kryzysu twórczego. Obawiam się, że przydomek Wielkiego Grafomana, który dotychczas był raczej wyróżnieniem, poprzez nowe książki stał się jednak smutną prawdą. Ostatnie już dwie książkowe przygody Wędrowycza znacznie odchylały się od początkowych. W dodatku popełnienie kontynuacji słabego "Wampira z M-3" było moim zdaniem kompletnym niewypałem. Jest jednak w Pilipiuku coś, co trzyma mnie przy wielkiej nadziei, mianowicie opowiadania bezjakubowe.

Dla mnie Pilipiuk właśnie w tym temacie czuje się najlepiej. Wszystkie zbiory opowiadań, które ujrzały światło dziennie, a które pozbawione są uzależnionego od bimbru egzorcysty amatora, są odzwierciedleniem duszy i charyzmy samego autora. Nie rozczarowałem się także przy owym "Szewcu z Lichtenrade", którego swoją drogą i tak późno udało mi się dorwać.

Wszystkie z opowiadań przejawiają jeden, z grubsza naszkicowany motyw - miłość do tajemnic archeologii. Pilipiuk jest z wykształcenia archeologiem, dlatego pewnie jego niespełnioną w jakimś stopniu karierę odkrywcy zeszłych czasów wlewa w swoje dzieła. Robi to jednak z taką gracją, że nie sposób się nie zachwycić, zwłaszcza, kiedy samemu jest się wielbicielem kopania w ziemi. 

Książka składa się z dziesięciu opowiadań. Fabryka Słów zadbała o zacne wydanie, jedne z pierwszych jeśli chodzi o broszurowanie. Każde z tekstów jest oryginalne, każde zaskakuje swoim rozwiązaniem. We wszystkich opowiadaniach skrada się w głębi niewytłumaczalna racjonalnie tajemnica, którą oczywiście każdy z bohaterów krok po kroku odkrywa. To własnie lubię w tych dziełach najbardziej - nutkę niewiadomego, czegoś nie z tego świata. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze styl pisarza, który jest charakterystyczny, prosty w odbiorze i bardzo przyjemny. Zbiór opowiadań jest niezwykle dużą przjemnością, jest to idealne lekarstwo na wakacyjną nudę. Szczerze polecam, bo warto! Na pewno z niecierpliwością będę czekał na kolejny tom opowiadań!


Wyd.: Fabryka Słów
Miejsce/data: Lublin 2012
Ilość stron: 377
Moja ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Nieźle!
    Dobry tekst. O dobrej książce.
    Jedna z lepszych publikacji Pilipiuka.
    Sam autor mówił, że jego bohaterowie robią to, czego in nie może (miałem okazję z nim pomówić kilka minut w ubiegłym roku).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę spotkania! Ja tylko czekam, aż bedzie na jakimś spotkaniu autorskim w pobliżu ;)!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...