Co by było, gdyby trzy światowej klasy umysły, zapamiętane przez historię, znalazły się wspólnie w jednej, ogromnej i nieskończonej bibliotece? Sprawdźcie sami !
Albert Einstein podrapał się po swojej czuprynie siwych włosów i spojrzał w głąb korytarza, w którym się znajdowali.
Albert Einstein podrapał się po swojej czuprynie siwych włosów i spojrzał w głąb korytarza, w którym się znajdowali.
- Napoleon, widzisz tam
jakiś koniec? Mam słaby wzrok – rzekł wspaniały fizyk.
- Hmmm, niezbyt, tylko
korytarz i korytarz, nawet żadnych drzwi nie widać – odpowiedział francuz
mrużąc oczy.
Sherlock wyciągnął za
pazuchy lunetę i przystawił okular do oka.
- Wiecie co panowie?
Obawiam się, że ten korytarz chyba nie ma końca.
Detektyw popatrzył i przed siebie i za siebie,
jednak nijak nie umiał dostrzec co kryje się w oddali.
- Początku zresztą też –
dodał po chwili.
Wszyscy jak na zawołanie
położyli dłonie na swoich biodrach i z otwartymi ustami podziwiali regały które
przyozdabiały ściany owego korytarza. Każdy był wypełniony w pełni książkami
tak ciasno, że aż trudno było ocenić, ile ich się tutaj znajduje. Na jednej z
półek wystawała zakładka, na której widniała literka S.
- Wydaje mi się, że
jesteśmy w jakieś bibliotece… -
powiedział wolno Napoleon.
- Patrz, jakiś ty
spostrzegawczy – dociął towarzyszowi Einstein – Tylko pytanie, jak żeśmy się
tutaj znaleźli …no i po co?
- Pamiętam tylko jak bawiliśmy się w tym barze
na rogu, a później zapadła ciemność no i budzimy się pośród tych wszystkich
książek… O co tu może chodzić? To wielce interesująca zagadka – zadumał się
Holmes i odpalił swoją fajkę.
Naglę ni stąd, ni z owąd
obok trójki mężczyzn pojawił się tajemniczy gość w białym garniturze, szybko
podbiegł do detektywa i mocnym dmuchnięciem zgasił palący się tytoń.
- Czyś ty zgłupiał,
chcesz to wszystko podpalić? – oburzył się nieznany gość.
- Eeee… - tylko na tyle
było stać Sherlocka.
- No właśnie, tego się spodziewałem, nawet dobrze zdań nie potraficie
układać! To był chyba dobry wybór, żeby akurat was tutaj sprowadzić.
- Kim… - zaczął Einstein ale nie skończył, bo w zdanie wszedł mu gość w
bieli.
- Nie podoba mi się to, że musze teraz z wami tracić tutaj czas, ale to nie
moja decyzja. Jestem tutaj tylko woźnym i przekazuje polecenia z góry.
- Gdzie się znajdujemy? – spytał
podejrzliwie Sherlock.
- Cisza! Nie uczono was, żeby nie
przerywać komuś w połowie myśli? Popatrzcie no, takie inteligenty a nawet zasad
kultury nie znają…
Wszyscy popatrzyli po sobie z kwaśnymi minami.
- Okażcie trochę szacunku panowie,
znajdujecie się w największej we Wszechświecie bibliotece. Nie ma w świecie
książki która nie gościła by w tymże zbiorze. Każda pozycja jaka tylko wpadnie
wam do głowy, jest tutaj. Zapytacie do czego nam wy? Też sobie zadałem na
początku to pytanie, ale gdy szef wyjaśnił, to już lekko zrozumiałem. Mianowicie
zostaliście wybrani przez szefa, i musicie wykonać pewne ważne dla was zadanie…
zresztą, co ja gadam, nie tylko dla was, ale dla całej ludzkości bodajże.
- Jakie zadanie do jasnej Anielki,
pokazuj ty mi tu zaraz wyjście z tego książkowego piekła albo się wkur…
zdenerwuje – poderwał się Sherlock, prawie naskakując na gościa w białym
garniturze.
- Problem w tym, że tu wyjścia nie
ma. Wykonacie zadanie i potem możecie sobie iść, gdzie dusza zapragnie. Ale
wpierw, w ramach przygotowania do owego zadania, musicie zrobić jeszcze jedną
rzecz, potraktujcie to jako swego rodzaju… przystawkę. Widzicie te wszystkie
książki? No? Tak? To świetnie, musicie je zatem wszystkie przeczytać, wtedy
otrzymacie treść zadania…
- Czy ciebie gościu pogięło do reszty? Co ty sobie wyobrażasz, jakie
zadanie? My na nic się nie pisaliśmy! – Einstein stał się już wyraźnie czerwony
na obu policzkach, co swoją drogą stanowiło dosyć śmieszne zjawisko.
- Właśnie! – dołączyli się oboje druhów, jednak nim spostrzegli, gościa w
bieli już nie było.
- Wyparował, czy jaki czort? – Bonaparte podrapał się po brodzie – Nie wiem
jak wy panowie, ale ja nie zamierzam się w nic mieszać. Spadam stąd.
- Niby gdzie, jak tu wyjścia nie ma
– dodał cenną uwagę detektyw.
- Z każdej dupy jest jakieś wyjście,
ciasne, ale jest … - francuz obrócił się na pięcie i zaczął wojskowym krokiem
oddalać się w głąb korytarza.
- Niech se idzie, zobaczysz, że
jeszcze wróci… - Einstein wzruszył ramionami i usiadł opierając się o regał –
…głowa mi pęka od tego wczorajszego picia, chyba się prześpię na chwilę.
Fizyk przymknął oczy i oddał się relaksacyjnej drzemce. Sherlock Holmes
stał jeszcze chwilę obok, ale znudzony wreszcie zajął miejsce obok przyjaciela
i przymknął oczy, kontemplując nad tym, jak rozwiązać tą tajemniczą zagadkę.
Ze snu wyrwały ich lekkie kopniaki. Gdy już odzyskali zdolność myślenia
zorientowali się, że stoi przed nimi Bonaparte. Ocierał właśnie chusteczką
spocone czoło.
- Wiecie co panowie? Chyba z pół
godziny żem szedł i nic, korytarz i korytarz. Końca nadal nie widać. Spotkałem
jedynie zakładkę z literką T. Aż strach pomyśleć, jaką długość ma ta cała
popieprzona biblioteka.
- To skoro już tutaj jesteśmy, to
może chociaż spróbujemy coś poczytać? – zaproponował detektyw.
- Pogięło cie? Książki chcesz
czytać? – Napoleon zrobił grymas niesmaku.
- W gruncie rzeczy nie są one takie
złe – dołączył się Albert.
- No sam nie wiem, skoro nalegacie,
możemy na spróbowanie jedną obadać z grubsza.
Wszyscy wlepili wzrok w rzędy dumnie prezentujących się grzbietów tomów.
Sherlock sięgnął ręką gdzieś nad głowę i wyciągnął średniej grubości książkę.
- Może to na początek?
Przyjaciele podeszli i skupili wzrok na czarnej okładce.
- Miecz przeznaczenia – przeczytał
na głos Einstein
- Autorstwa Andrzeja Sapkowskiego,
znacie?
- Nie bardzo, francuzem to on chyba
nie był – stwierdził Bonaparte – przeczytaj notkę z tyłu…
- Drugi tom opowieści o wiedźminie
Geralcie, płatnym zabójcy potworów.
- Ty, nawet się ciekawie zapowiada.
Fantastyka jakaś chyba…
- No w sumie, można zobaczyć co ten
Sapkowski sobie wymyślił.
Detektyw otworzył pierwszą stronę i … opuścił książkę z niemałym krzykiem
grozy. Upadający tom jeszcze w powietrzu zaczął nienaturalnie się wyginać,
obracać i giąć. Nim książka dotknęła podłogi, wyskoczył z niej tajemniczy
mężczyzna o białych jak śnieg włosach. Odgarnął opadające na czoło pojedyncze
kosmyki i poprawił spoczywające na plecach, skrzyżowane dwa miecze.
- Co to, magia jakaś do jasnej
Anielki?! – wykrzyczał detektyw z wytrzeszczonymi oczami.
- A jakże towarzyszu, świat pełen
jest magii i takich wywłok jak wy. Na szczęście ja je likwiduje – rzekł twardo
nowy gość.
- Kim jesteś? – spytał bojaźliwie
fizyk.
- Nazywam się Geralt, jestem
wiedźminem.
- Ty… to ten koleś z okładki – rzekł
cichutko Napoleon.
Wiedźmin brzydko się uśmiechnął, wydobył z pochwy swój miecz i ruszył w
kierunku trójki przyjaciół.
- Aaaaaa… – krzyknęli wszyscy jak na zawołanie.
- …aaaaa! – Sherlock Holmes oderwał głowę od pachnącego piwem i klejącego
się stolika. Popatrzył zaciekawiony dookoła i spostrzegł, że znajduje się w
barze, w którym wczoraj najwyraźniej przypadło mu zasnąć. Obok niego na
krzesłach leżeli nieprzytomni Bonaparte i Einstein. Zaczął szturchać ich
delikatnie, aż głowy towarzyszów podniosły się do pionu.
- Wiecie co panowie, miałem dziwny
sen – zaczął detektyw.
- A patrz, ja też… - odparł
zachrypnięty fizyk – o jakieś durnej bibliotece.
- I wiedźminie? – dokończył
chwiejący się na boki francuz.
Trzej przyjaciele popatrzyli po sobie zaskoczeni i wybuchli gromkim
śmiechem.
[opowiadanie wzięło udział w konkursie forum selkar.pl]
Opowiadaniu brak jakiegoś mocnego punktu, apogeum - nie osiąga punktu kulminacyjnego, przez co nie sprawia, że jest ciekawe. To w końcu detektyw, więc może jakiś trup w bibliotece, masz wielkiego dyktatora, więc może jakiś tajemniczy artefakt ukryty pod regałem,szabla z jego czasów, czy pistolet itd. Po za tym to znane postaci więc oczekiwałem, że będą mówić i zachowywać się jak na nich przystało, a Ci niestety są za mało do siebie podobni.Dzisiejszych moli książkowych trudno zadowolić, trzeba mieć naprawdę dobry pomysł na fabułę, szczególnie w krótkim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńTo "opowiadanie" było pisane na konkurs, który miał z góry zarysowane miejsce akcji oraz bohaterów :) To w założeniu miała być scenka :)
OdpowiedzUsuń