Miroslav Žamboch - Bez litości
Miroslav Žamboch - urodzony 13.01.1972 roku w Hranicach na Morawach. Studiował fizykę na wydziale inżynierii jądrowej praskiej politechniki, po jej ukończeniu przez jakiś czas rozbijał atomy oraz wyrządzał inne szkody w Instytucie Badań Jądrowych w miejscowości Řež. Na czeskim rynku czytelniczym obecny od ponad dziesięciu lat. W swoich nierzadko uznanych za kontrowersyjne książkach wykorzystuje doświadczenia zdobyte w czasie uprawiania rozmaitych sportowych dyscyplin. Inne zainteresowania: kobiety, wino i śpiew.
Głównym bohaterem książki jest Bakly. Obecnie zabójca do wynajęcia, niegdyś gladiator i zabijaka. Mężczyzna spłaca pewien dług, o którym niestety nie wiemy zupełnie nic. Wiemy jednak, że jest do dług rodowy i nie bezpośrednio związany z najemnikiem. Olbrzymi Bakly nie boi się prawie niczego, włączając w to nawet śmierć. Jest jednak coś, co wywołuje w mężczyźnie złe wspomnienia przez które jest skłonny wylewać siódme poty, mianowicie chodzi o klan ninji, którego Bakly był niegdyś więźniem. Prócz tego nasz bohater strasznie nienawidzi magii, lecz akcja książki pokaże, że ta niefortunnie chodzi za nim krok w krok. Jego mroczne, przeszłe życie potrafi zabić jedynie wódka, od której najemnik bynajmniej nie stroni.
Bakly dostaje pewne zadanie, ma rozwiązać zagadkę tajemniczego spadku przychodów portu Cevin. Jego zleceniodawca od dawna zauważył niepokojące zarobki, lecz potrzebuje dowodu by być pewnym, że gdzieś w jego "firmie" czyha zdrajca. Po drodze jednak na jaw wychodzą inne, przypadkowe nowiny, które nieco oddalą najemnika od głównego zadania. Będzie on musiał stawić czoła niebezpieczeństwu, także ze strony, której obawia się najbardziej.
Fabryka Słów reklamuje książkę Zambocha jako dzieło strasznie brutalne i krwawe. Sam tytuł nasuwa nam tezę, że podczas lektury na pewno będzie lała się krew. W rzeczywistości jest nieco inaczej. Tak naprawdę brakuje mi właśnie krwawych scen, które dokładnie opisują sposób uśmiercania ludzi. Nie powiem - cenie sobie takie przedstawienia, oddają one pewną realność krain fantastycznych. Z tyłu powieści czytamy również, że autor doskonale oddaje atmosferę portowego miasta. Musze powiedzieć, że nigdy nie miałem okazji poznać specyficznego klimatu takiego miejsca, jednak podczas czytania nie szczególnie ( jak na moje oko ) owy klimat jest zauważalny. Gdyby nie wzmianki o tym, że akcja dzieje się pośród portów i statków, mógłbym pofrunąć fantazją w każdą inną przypadkową metropolię.
Książka jednak zawiera liczne zwroty akcji, łatwość prowadzenia narracji i tempo całości na prawdę jest na piątkę. Przez to lekturę czyta się niezwykle szybko i jak na ponad 450 stron, możemy pochłonąć w powieść w bardzo krótkim czasie. Dobrze naszkicowany jest też główny bohater, chociaż nie całkiem, jak mówi nam tytuł, pozbawiony jest litości. Powiem szczerze, że polubiłem Bakly'ego; nie zabija tych, których nie musi, w gruncie rzeczy posiada dobre sercem, jak na najemnika. Całość prezentuje się bardzo dobrze i na pewno Zamboch zapamięta się w mojej pamięci na tyle, by ubiegać się o kolejne jego pozycje !
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce/data wydania: Lublin 2011
Seria: Obca krew
Ilość stron:457
Moja ocena: 4/5
Miroslav Žamboch - urodzony 13.01.1972 roku w Hranicach na Morawach. Studiował fizykę na wydziale inżynierii jądrowej praskiej politechniki, po jej ukończeniu przez jakiś czas rozbijał atomy oraz wyrządzał inne szkody w Instytucie Badań Jądrowych w miejscowości Řež. Na czeskim rynku czytelniczym obecny od ponad dziesięciu lat. W swoich nierzadko uznanych za kontrowersyjne książkach wykorzystuje doświadczenia zdobyte w czasie uprawiania rozmaitych sportowych dyscyplin. Inne zainteresowania: kobiety, wino i śpiew.
Głównym bohaterem książki jest Bakly. Obecnie zabójca do wynajęcia, niegdyś gladiator i zabijaka. Mężczyzna spłaca pewien dług, o którym niestety nie wiemy zupełnie nic. Wiemy jednak, że jest do dług rodowy i nie bezpośrednio związany z najemnikiem. Olbrzymi Bakly nie boi się prawie niczego, włączając w to nawet śmierć. Jest jednak coś, co wywołuje w mężczyźnie złe wspomnienia przez które jest skłonny wylewać siódme poty, mianowicie chodzi o klan ninji, którego Bakly był niegdyś więźniem. Prócz tego nasz bohater strasznie nienawidzi magii, lecz akcja książki pokaże, że ta niefortunnie chodzi za nim krok w krok. Jego mroczne, przeszłe życie potrafi zabić jedynie wódka, od której najemnik bynajmniej nie stroni.
Bakly dostaje pewne zadanie, ma rozwiązać zagadkę tajemniczego spadku przychodów portu Cevin. Jego zleceniodawca od dawna zauważył niepokojące zarobki, lecz potrzebuje dowodu by być pewnym, że gdzieś w jego "firmie" czyha zdrajca. Po drodze jednak na jaw wychodzą inne, przypadkowe nowiny, które nieco oddalą najemnika od głównego zadania. Będzie on musiał stawić czoła niebezpieczeństwu, także ze strony, której obawia się najbardziej.
Fabryka Słów reklamuje książkę Zambocha jako dzieło strasznie brutalne i krwawe. Sam tytuł nasuwa nam tezę, że podczas lektury na pewno będzie lała się krew. W rzeczywistości jest nieco inaczej. Tak naprawdę brakuje mi właśnie krwawych scen, które dokładnie opisują sposób uśmiercania ludzi. Nie powiem - cenie sobie takie przedstawienia, oddają one pewną realność krain fantastycznych. Z tyłu powieści czytamy również, że autor doskonale oddaje atmosferę portowego miasta. Musze powiedzieć, że nigdy nie miałem okazji poznać specyficznego klimatu takiego miejsca, jednak podczas czytania nie szczególnie ( jak na moje oko ) owy klimat jest zauważalny. Gdyby nie wzmianki o tym, że akcja dzieje się pośród portów i statków, mógłbym pofrunąć fantazją w każdą inną przypadkową metropolię.
Książka jednak zawiera liczne zwroty akcji, łatwość prowadzenia narracji i tempo całości na prawdę jest na piątkę. Przez to lekturę czyta się niezwykle szybko i jak na ponad 450 stron, możemy pochłonąć w powieść w bardzo krótkim czasie. Dobrze naszkicowany jest też główny bohater, chociaż nie całkiem, jak mówi nam tytuł, pozbawiony jest litości. Powiem szczerze, że polubiłem Bakly'ego; nie zabija tych, których nie musi, w gruncie rzeczy posiada dobre sercem, jak na najemnika. Całość prezentuje się bardzo dobrze i na pewno Zamboch zapamięta się w mojej pamięci na tyle, by ubiegać się o kolejne jego pozycje !
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce/data wydania: Lublin 2011
Seria: Obca krew
Ilość stron:457
Moja ocena: 4/5
Żambocha mam "Percepcję". Jeszcze jej nie przeczytałam, ale mam to w planach :) I będzie to w sumie pierwsza książka jego autorstwa, jaką przeczytam. Chyba że coś fajnego jeszcze polecasz? :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że jak dla mnie "Percepcja" jest hm... taka, o :) Bez rewelacji. Najbardziej chyba zadowolony byłem z "Łowców" i "Wylęgarni", więc zachęcam do sięgnięcia!:)
UsuńOczywiście najsławniejszym jego dziełem, jest cykl o Koniaszu, który słusznie stał się wizytówką Zambocha, jednakże to zależy od gustu, bo jeśli lubisz niechcianego przez Świat zabijakę, który tułacze się po świecie to owszem, polecam!:) Mnie osobiście po Wiedźminie trudno zadowolić:)
UsuńZanotowałam sobie "Łowców" i "Wylęgarnię" :) O cyklu o Koniaszu coś kiedyś zasłyszałam i myślę, że podobnego bohatera wykreował Foryś ze swoim Sztejerem.
UsuńA Wiedźmin to Wiedźmin, lepszego nie ma ;)