sobota, 31 maja 2014

stosik KWIECIEŃ - MAJ





  • Graham Masterton - ROOK (Replika)
  • Charlaine Harris - Dom Juliusów (Replika)
  • Peter Hoeg - Smilla w Labiryncie Śniegu (Zysk i S-ka)
  • Fiona McIntosh - Zemsta (Zysk i S-ka)
  • Jakub Ćwiek - Kłamca 2,5. Machinomachia (SQN) + Kłamcianka
  • Marcin Mortka - Morza Wszeteczne (Uroboros)
  • Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu, t.4 (Fabryka Słów)
  • Robert Foryś - Początek nieszczęść królestwa (Fabryka Słów)
  • Martyna Raduchowska - Demon Luster (Fabryka Słów)

sobota, 17 maja 2014

Robert Foryś – Początek nieszczęść królestwa

Robert Foryś – Początek nieszczęść królestwa

Robert Foryś  - urodzony w 1973 roku w Warszawie. Z wykształcenia archeolog, z zamiłowania  historyk i pisarz. Autor powieści i opowiadań o Joachimie Hirszu, instygatorze Ich królewskich Mości. Cynik, przeciwnik poprawności politycznej i zwolennik samodzielnego myślenia.  Szczęśliwy mąż i ojciec.

Foryś najpewniej zdobył największa popularność cyklem Sztejer, który doczekał się trzech tomów. Ja niestety póki co miałem okazję zapoznać się tylko z pierwszym, niemniej książka niezwykle mnie zachęciła i z pewnością poznam dalsze przygody Sztejera. Aktualnie staram się czytać inne dzieła tego autora i po powieści Z Zimną Krwią przyszedł czas na dzieło poświęcone Joachimowi Hirszowi o którym Foryś pisał już w książce Za garść czerwońców (SuperNOWA 2009). Początek nieszczęść królestwa jest jedną z sześciu książek, jakie autor wydał dotychczas nakładem Fabryki Słów i szczerze mówiąc - dosyć przeciętną. 

Rzeczpospolita Anno Domini 1649. Głównym bohaterem powieści jest Joachim Hirsz – instygator królewski, dożywotni urzędnik powołany przez króla mający za zadanie łapać przestępców którzy popełnili zbrodnie przeciw królestwu. Hirsz jednak całkiem udanie łączy życie instygatora z rozwiązłością oraz hulaniem, co chyba nie powinno nikogo dziwić zważając na historię Polski. Tym razem znów będzie musiał stawić czoło kryminalnej zagadce, które na moje oko jest nieco skomplikowana. Tak naprawę nie do końca wiadomo kto jest dobrym a kto złym charakterem. Wiadomym jest jedynie, że w Rzeczpospolitej toczy się sekretna wojna agentów co niesie za sobą liczne krwawe żniwo. Tak naprawdę spisek ukrywa się bliżej niż Hirsz mógł myśleć. Mimo, że książkę czyta się dosyć łatwo to fabuła zarysowana jest nieco zawile. Mamy dużo pojedynczych scen, które stworzone są naprawdę świetnie niemniej na tle całości nie bardzo to się sprawdza. Podczas czytania zabrakło mi lekkości prowadzenia akcji i spójności. Gdyby książkę podzielić na krótkie epizody było by to całkiem przyjemne, tworzenie z nich powieści wpłynęło moim zdaniem negatywnie na całokształt.  

To, co rzuca się na pewno w oczy to mnogość scen erotycznych. W książce prostytutki odgrywają dosyć znaczące role i stanowią raczej codzienność życia postaci. Opisy mogą być dla niektórych czymś gorszącym, jednak mimo, że nie wnoszą nic do fabuły stanowią miłe przerywniki, które czyta się z czystą przyjemnością. O czym już wspomniałem wcześniej, na powieść składają się właśnie takie wartościowe dla czytelnika momenty, jednak w skali całości książka wychodzi średnio. Z pewnością do cenionego Sztejera wiele jej brakuje, a tym bardziej porównanie do Mordimera Jacka Piekary które niegdyś obiło mi się o uszy jest wielce przesadzone. Powieść taka sobie.


Wyd.: Fabryka Słów
Miejsce/data: Lublin 2010
Ilość stron: 300
Moja ocena: 5/10


czwartek, 15 maja 2014

Joel McIver – Żyć znaczy umrzeć

Joel McIver – Żyć znaczy umrzeć


Joel McIver (1971) napisał 22 książki poświęcone muzyce metalowej oraz rockowej. Współpracuje z magazynami muzycznymi i filmowymi, takimi jak „Metal Hammer”, „Classic Rock” czy „Drummer”. Jest redaktorem „Bass Guitar”. Regularnie udziela się w radiu i telewizji.


Cliff Burton był człowiekiem pełnym sprzeczności: twardym, lecz wrażliwym, myślącym, lecz uważanym za „głównego zadymiarza”; był estetą i miłośnikiem filozofii, który lubił pić piwo i trzepać czupryną. Wiemy, że dla muzyki poświęcił wszystko – cały swój talent, energię, zdecydowanie i czas oddał Metallice. Trzy i pół roku – najbardziej produktywny okres w swoim okrutnie krótkim życiu – poświęcił na karmienie metalowej bestii pod nazwą Metallica i jest więcej niż pewne, że nie chciałby, żeby to wszystko poszło na marne.

[Joel McIver, "Żyć znaczy umrzeć"]

Cytat ten idealnie oddaje to, jaką osobą był Cliff. Jego talent i zaangażowanie uczyniły z Metalliki zespół najbardziej rozpoznawalny w świecie metalowej muzyki. Burton był z pewnością wybitnym basistą. Zawierał w sobie dwa odrębne charaktery - na scenie z gitarą w rękach wymiatał ile się dało porywając głodny muzyki tłum do szaleńczej zabawy. Także po koncertach z pewnością lubił ostrą zabawę, lecz zawsze znał umiar. Z początku gorliwie znosił zespołowy "chrzest" by w końcu stać się motorem napędowym grupy. Jego oczytanie oraz szkoła muzyczna pozwoliły, by był dla pozostałej trójki mentorem. Racjonalność i miłość do tworzenia muzyki nie pozwoliły mu zatracić się w wirze szaleństwa spowodowanym szybkim sukcesem grupy. Poprzez jego wkład w Metallikę powstało wiele znakomitych piosenek, które do dzisiaj są nieodzownym elementem każdego koncertu prekursora trash metalu. 


Nie pamiętam dokładnie kiedy zacząłem słuchać Metalliki, ale było to bardzo dawno temu. Wiem jedynie, że moja przygoda z tym zespołem nie zaczęła się od chwili, w którym usłyszałem pewien kawałek i powiedziałem sobie: tak, to jest to. Metallika była gdzieś obok mnie od momentu, kiedy jako dziecko zacząłem odkrywać różne wartości i kiedy muzyka przestała być tłem a zaczęła stanowić coś więcej – coś co daje radość i z czym można się utożsamiać. Działo się tak dlatego, że i kuzyn, i brat z którymi w tamtym okresie miałem najlepszy kontakt, słuchali właśnie takiej muzyki. Do teraz cieszę się, że to właśnie James i spółka zawładnęli moim gustem muzycznym. 28 maja 2008 roku spełniły się moje marzenia, które siedziały we mnie praktycznie od początku poznania kapeli. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie razem z tysiącami innych fanów, którzy przyjechali z całej Polski, mogłem napawać się występem Metalliki na żywo. Cieszę się, że po lekturze książki „Żyć znaczy umrzeć” mogłem zbliżyć się co nieco do osoby Cliffa Burtona, którego niestety już dzisiaj nie ma. W świetle tej biografii nabrałem większego szacunku do pracy, jaką wykonali muzycy by dojść do momentu, w którym są teraz. Książka niesie za sobą pewne wartości, mianowicie ukazuje, jak wiele może zależeć od pojedynczej osoby i jak może ona przyczynić się do sukcesu innych. Czy zespół z tak świetnym talentem mógłby zajść dalej, gdyby nie tragedia? Chociaż pytanie powinno brzmieć: czy można osiągnąć jeszcze coś więcej niż dzisiejsza Metallica?




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...